Wrażenia z Kuby: muzyka, rum i komunizm

przez Kasia i Paweł
Hotel Inglaterra Kuba

W maju pojechaliśmy na trzytygodniową podróż na Kubę. Oprócz Hawany udało nam się zobaczyć sporo miejsc w zachodniej i środkowej części wyspy: zieloną dolinę Viñales, urokliwe Cienfuegos, kolorowy Trinidad i plaże: przy Zatoce Świń, na Cayo Jutías i w Varadero.

Kuba jest miejscem jedynym w swoim rodzaju. Ma wiele cech, które widzieliśmy w innych krajach latynoskich: wszechobecną muzykę (reggaeton i salsa), kolorowe budynki, upały i piękną naturę. Ale ma też świetnie zachowane amerykańskie samochody sprzed lat, wspaniałe plaże i komunistyczny ustrój łączący się z brakiem produktów w sklepach, socjalistycznymi plakatami i sloganami zamiast reklam oraz ludźmi, którzy potrafią się cieszyć życiem mając tak niewiele.

Wiele osób mówi, że teraz jest najlepszy czas, żeby pojechać na Kubę, bo niedługo wszystko się tam zmieni. Nam wydaje się, że to jednak szybko nie nastąpi – na wyspie czas płynie bardzo wolno, a Donald Trump nie zamierza kontynuować polityki odwilży swojego poprzednika. Tak czy inaczej, na Kubę warto pojechać już teraz :).

Dzięki temu, że oboje nieźle mówimy po hiszpańsku i że spaliśmy w casas particulares – domach kubańskich rodzin, które udostępniają pokoje turystom – mieliśmy sporo okazji, żeby porozmawiać z miejscowymi i poznać wyspę z ich perspektywy.

 

Stosunek do komunizmu i Fidela Castro

Jednym z pierwszych pytań, jakie słyszeliśmy od większości gospodarzy naszych cas, było pytanie o to, czy w Polsce, odkąd upadł komunizm, żyje się lepiej, czy gorzej. Trochę nas to bawiło, ale z drugiej strony świetnie pokazuje, jak bardzo ograniczony jest dostęp Kubańczyków do informacji i jak silna jest ich rządowa propaganda.

Jak zauważyliśmy, stosunek Kubańczyków do braci Castro i komunizmu rzadko bywa jednoznacznie negatywny. Najczęściej miejscowi mówią, że chociaż system okazał się gospodarczo mało wydajny i bardzo brakuje im produktów, a wolność jest ograniczona, to jednak służba zdrowia działa sprawnie i jest dostępna dla wszystkich. Edukacja jest na przyzwoitym poziomie, a chociaż ludzie mają niewiele, to nikt nie umiera z głodu na ulicach (jak, w wyobrażeniu wielu Kubańczyków, na szeroką skalę dzieje się w krajach kapitalistycznych). Mieszkańcy Kuby ze sporym sentymentem wspominają czasy, w których ich kraj był gospodarczo wpierany przez ZSRR.

Wydaje nam się, że ten umiarkowanie przychylny stosunek do komunizmu wynika z wieloletniego zakorzenienia systemu i z izolacji wyspy, z silnej propagandy oraz z poczucia pokrzywdzenia wynikającego z amerykańskiego embargo. Na pewno do względnej popularności komunizmu przyczyniło się też bardzo negatywne wspomnienie wspieranego przez Amerykanów prezydenta Batisty, który rządził Kubą przed rewolucją.

Co ciekawe, dość rzadko można zobaczyć podobizny Fidela Castro. Bez wątpienia ulubionym rewolucjonistą kubańskich propagandystów jest Che Guevara – billboardy i banery z jego podobizną i cytatami można spotkać bardzo często.

 

Samochody

Pisząc o Kubie, ciężko nie wspomnieć o samochodach. Po wyspie jeździ fascynująca mieszanka samochodów z różnych epok i w kompletnie różnym stylu.

Najbardziej rzucają się w oczy przepiękne amerykańskie oldtimery, wiele z nich wspaniale odrestaurowanych mimo skromnych środków i braku dostępnych części. Samochody te pamiętają jeszcze przedrewolucyjne lata 40. i 50., czyli czas rządów Fulgencio Batisty i raju dla Amerykanów, tłumnie odwiedzających wyspę jako idealne miejsce do zakrapianej zabawy, między innymi w zarządzanych przez czołowych amerykańskich mafiozów kasynach. Dziś przejechanie się Cadillakiem albo Buickiem w idealnym stanie należy do największych atrakcji Hawany.

Mniej pocztówkową, ale równie dużą grupę stanowią samochody ze Związku Radzieckiego i pozostałych krajów bloku wschodniego. Po ulicach jeżdżą niezliczone Łady, które Kubańczycy sobie zresztą bardzo cenią. Jeździ też niemało polskich Maluchów, które, jak się okazało, w karaibskim klimacie bardzo się przegrzewały, i większość właścicieli przerobiło swoje samochody umieszczając silnik z przodu.

Ostatnia, najmniejsza grupa to samochody kupione niedawno. Jest ich dość mało, szczególnie marek, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nowe samochody pochodzą głównie z Chin.

 

Ceny

Można by pomyśleć, że w ubogim kraju, jakim jest Kuba, ceny są niskie. Niestety, to nieprawda. Na Kubie obowiązują dwie waluty: CUP (peso cubano) dla miejscowych i CUC (peso convertible) dla turystów. Mimo, że w CUP można kupić miejscową wersję pizzy albo popcorn w bardzo niskich cenach, turyści za prawie wszystko płacą w CUC, które mają równowartość dolara. Za śniadanie w każdej casie płaciliśmy 5CUC (5$), za kolację ok. 10CUC, a za drinka 4CUC. Ceny są więc porównywalne do Polski, a często nawet wyższe.

W wielu miejscach turystom nie wolno płacić w CUP.  Na przykład, przechodząc obok teatru w Hawanie, spytaliśmy o ceny wejściówek. Okazało się, że cena to 25CUP dla miejscowych (1 dolar), a dla turystów 25CUC (25 dolarów).

 

Jedzenie i rum

Możliwości kulinarne Kubańczyków są w dużej mierze dyktowane przez dostępność produktów. Miejscowi mają głównie dostęp do bardzo podstawowych składników (ser żółty, jajka, niezbyt dobrej jakości szynka, masło itp.), więc kulinarnie Kuba jest dość monotonna. Osoby przyzwyczajone do sera żółtego w dziesięciu rodzajach na Kubie nie będę miały problemu z wyborem, gdyż rodzaj jest tylko jeden ;). Trzeba jednak przyznać, że Kubańczycy starają się maksymalnie wykorzystać to, co mają pod ręką – każde danie próbują podawać w różnych wersjach, nieraz dość zaskakujących. Banany serwują w formie smażonych chipsów, jako sok, puree czy dodatek do ryżu.

Plusem jest dostępność świeżych owoców. Każde śniadanie, jakie jedliśmy, składało się między innymi ze sporej porcji mango, ananasa, bananów i okazjonalnie arbuza (w kawałkach i jako sok). Oprócz tego wszędzie można zjeść świeże owoce morza – krewetki, ryby, kraby i homary. Jednym z najsmaczniejszych dań, jakie jedliśmy na Kubie, była ropa vieja (dosł. stare ubrania) – duszona wołowina z papryką, cebulą i pomidorami.

Podczas wakacji na Kubie ciężko sobie odmówić pysznych drinków z rumem o każdej porze dnia :). Nam najbardziej smakowało daiquiri (ulubiony drink Hemingwaya podczas jego pobytu na Kubie, chociaż on preferował własną wersję papa doble z podwójnym rumem i sokiem z grejpfruta) i cuba libre z lokalną wersją coli, tuKolą. Najbardziej popularnym rumem jest Havana Club w 3-letniej i 7-letniej (ciemniejszej) wersji, ale jest też kilka innych lokalnych marek.

Nawiasem mówiąc, świetną książką do czytania podczas podróży po Kubie jest Bacardi And The Long Fight For Cuba Toma Gjeltena (niestety dostępna tylko w wersji angielskiej). Opisuje fascynującą historię wpływowego kubańskiego rodu Bacardí, uwzględniając wszystkie ważne wydarzenia w historii kraju. Z książki dowiedzieliśmy się, że przed rewolucją Bacardí i Havana Club były rodzinnymi firmami prywatnymi założonymi na Kubie. Gdy rząd Fidela Castro znacjonalizował większość firm, rodzina Bacardí uratowała swoją dzięki kilku fabrykom poza Kubą, których siłą rzeczy Castro nie zdołał Bacardí odebrać. Rodzina Arechabala, do której należał Havana Club, miała mniej szczęścia – w jeden dzień straciła budowaną latami firmę na rzecz państwa.

 

O Kubie można pisać godzinami, więc to na pewno nie jest nasz jedyny wpis :). Szykujemy dla Was kolejny, gdzie opiszemy miejsca, które odwiedziliśmy podczas naszego trzytygodniowego wyjazdu i przedstawimy kompletny plan podróży!

 

Zobacz też

Co myślisz?