Gwatemala jest stosunkowo niewielkim krajem, gdzie w dwa albo trzy tygodnie można zobaczyć wspaniałe budowle Majów, wykonać karkołomny skok do wody w ciemnej jaskini i podziwiać wybuchy wulkanu z namiotu rozbitego na wysokości 3,5 tys. metrów. Zobaczcie naszą listę najbardziej imponujących miejsc i sami zdecydujcie, czy kiedy chcecie tu przyjechać!
Kilka dni temu, po dwóch wypełnionych wrażeniami tygodniach wyjechaliśmy z Gwatemali do Meksyku. Miejsca, które nas zachwyciły w Gwatemali mamy jeszcze na świeżo w głowach i na karcie SD z aparatu, więc to idealny moment na subiektywne podsumowanie :)
5. Jezioro Atitlán
Listę rozpoczynamy od pięknie położonego jeziora Atitlán. Jezioro leży na wulkanicznym obszarze, a trzy ze wzgórz, które je otaczają – San Pedro, Tolimán i Atitlán – to właśnie wulkany. Nam najbardziej spodobało się obserwowanie jeziora o świcie słońca z góry zwanej Nosem Indianina, kiedy chmury stopniowo się przerzedzały pokazując rozświetloną porannym słońcem okolicę, a w oddali widać było nawet wulkany w pobliżu miasta Antigua.
Nad jeziorem leży wiele miasteczek o różnym charakterze. Nam w trzy dni udało się zwiedzić dwa z nich. Panajachel, czyli główne miasto i hub transportowy w okolicy, skupia się wokół ulicy Santander, gdzie jest mnóstwo straganów z rękodziełem w lokalne wzory (czasem w zaskakująco wysokich cenach) i sporo knajp. Część ulicy to deptak nad jeziorem, który nas trochę zawiódł. Drugie miasto, San Pedro, słynie z imprezowego charakteru i wielu szkół językowych. My byliśmy tu w porze deszczowej, poza sezonem, i miasto sprawiało dość opustoszałe wrażenie (jeśli nie liczyć ulicznych psów, których widzieliśmy więcej niż gdziekolwiek w Gwatemali. Plusem jest spory wybór knajp, za to wąskie uliczki wśród niezbyt zadbanych budynków wydały nam się dość klaustrofobiczne. Naszego pierwszego wrażenia w San Pedro nie poprawił też fatalny nocleg – w naszym niewysprzątanym pokoju było mnóstwo pająków, a pod prysznic zakradł się skorpion (podobno w porze deszczowej w okolicach jeziora jest ich sporo) :O
4. Antigua Guatemala
Była stolica Gwatemali jest niewielkim, ale za to pełnym uroku miastem. Dominuje tu kolonialna architektura, a przechadzając się po mieście można zobaczyć w oddali trzy malownicze wulkany: Agua, Fuego i Acatenango. Niektóre zabytki miasta to ruiny – ślad po kilku trzęsieniach ziemi, które nawiedziły to piękne miasto i spowodowały, że Hiszpanie w 1776 r. postanowili przenieść stolicę do nowego miasta, znanego teraz jako Guatemala City.
Antigua jest pełna szkół językowych, knajp i agencji oferujących różnego typu wyprawy i atrakcje, a samo miasto ze względu na swój kolonialny charakter przypomina nam trochę Cuzco w Peru i San Cristóbal de las Casas w Meksyku, z którego dopiero co wyjechaliśmy. Antigua jest bazą wypadową do niezapomnianego trekkingu na wulkan Acatenango – patrzcie pozycja nr. 1 :)
3. Semuc Champey
To miejsce zapełniło nam większą dawkę adrenaliny, niż pozostałe cztery razem wzięte. Patrząc z europejskiej perspektywy wszystko, co tu się dzieje, powinno być zabronione! ;) Po przejściu i przepłynięciu ciemnej jaskini czeka deser – można bez zabezpieczeń wspiąć się na stromą, śliską skałę i z kilku metrów skoczyć do wody między głazy. Przewodnik pokazuje miejsce, w które trzeba skakać, a inni uczestnicy wyprawy pomocnie oświetlają czołówkami i świecami podwodne skały. Z rozrywek zapewniających niebezpiecznie szybkie bicie serca można też skoczyć do rzeki w stylu Tarzana, wspiąć się po linie na wodospad i ześlizgnąć się do wody przez skalną szczelinę. Poza ostatnim wszystko jest opcjonalne, więc jeśli kogoś takie rzeczy nie bawią, może świetnie spędzić czas bez zmuszania się do niechcianych akrobacji.
Oprócz adrenaliny są tu też też niewiarygodnie piękne widoki. Po wejściu na mirador, czyli punkt widokowy, widać kilka naturalnych, wydrążonych w skałach basenów wypełnionych turkusową wodą. To one są prawdziwym powodem, dla którego turyści z całego świata płacą za przejazd fatalną drogą w to odludne miejsce. Relaksująca kąpiel ze wspaniałym krajobrazem dookoła, ześlizgując się od basenu do basenu, to wspaniałe ukoronowanie dnia w Semuc Champey.
2. Tikal
Ruiny tego potężnego państwa-miasta Majów są dla wielu obcokrajowców głównym powodem, żeby przyjechać do Gwatemali. Tikal to jedne z najbardziej imponujących ruin Majów, jakie w ogóle istnieją! Zajmują olbrzmymi obszar, a tylko część budowli została do tej pory odkryta przez archeologów. Główne świątynie zostały odrestaurowane, ale reszta to obrośnięte drzewami i lianami pagórki jak wyjęte z Indiana Jones’a :) Główna atrakcja Tikal to zbudowana w VIII w.n.e. wspaniała świątynia Wielkiego Jaguara, położona wśród innych budowli na Wielkim Placu. To właśnie na niej wzorowali się twórcy filmu Apoclypto w mrożącej krew w żyłach scenie składania ofiar bogu Kukulkanowi (chociaż sama scena w rzeczywistości miała znacznie więcej wspólnego z Aztekami, niż z Majami).
Ruiny Majów robią ogromne wrażenie, ale dla nas sporą atrakcją były też ścieżki między kompleksami budowli. Mimo, że duża część dżungli porastającej ruiny została wykarczowana pod koniec XIXw. żeby ułtatwić archeologom badanie ruin, natura nie dała za wygraną i dziś większość obszaru znowu zajmuje gęsta dżungla. Korony tropikalnych drzew rewelacyjnie wyglądają z 65-metrowej Świątyni IV, a chodząc pomiędzy budynkami widzieliśmy między innymi tukany, kolibry, ostronosy i małpy: wyjce i czepiaki.
Główną bazą wypadową do Tikal jest Flores. To bardzo przyjemne, położone na niewielkiej wyspie otoczonej jeziorem miasteczko, gdzie po całodziennym zwiedzaniu Tikal bez problemu znajdziecie ciekawe opcje na jedzenie albo drinka :)
1. Wulkan Acatenango
Nasz zdecydowany nr. 1 w Gwatemali. Wejście się na ten prawie 4000-metrowy wulkan i oglądanie potężnych erupcji sąsiedniego wulkanu Fuego to niezapomniane przeżycie i jedna z najbardziej niesamowitych rzeczy, jaką zrobiliśmy podczas naszych dotychczasowych podróży! Pełną relację ze wspinaczki i sporo praktycznych rad znajdziecie tutaj.
Acatenango znajduje się blisko miasta Antigua, więc warto połączyć zwiedzanie byłej stolicy Gwatemali z 1,5-dniową wspinaczką na wulkan. Trekking jest naprawdę ciężki, ale widoki rekompensują wszystkie trudy: Fuego wybuchał co kilkanaście minut, a duże erupcje zdarzały się mniej więcej co godzinę. Wulkan wyrzucał wtedy rozgrzaną lawę na wiele metrów w górę, a zbocza były oświetlone spływającą lawą jeszcze przez kilkanaście sekund. Ostrzegamy: po powrocie z Acatenango będziecie ledwo żywi, ale za to jacy szczęśliwi! :)