Lokalni sprzedawcy w Buenos Aires
Podczas pobytu w Buenos Aires zastanawialiśmy się, w jaki sposób zwiedzić jak najwięcej Ameryki Południowej mając ograniczone fundusze. Rozważaliśmy pracę w hostelu albo restauracji, ewentualnie jakąś płatną praktykę, która pokryłaby nam chociaż część kosztów utrzymania.
Wtedy do głowy przyszedł nam kompletnie niespodziewany pomysł. Kilkakrotnie widzieliśmy, że ludzie sprzedający rzeczy w pociągach i na plaży zawsze nosili gruby plik zarobionych banknotów, bo zainteresowanych ich towarami było mnóstwo. I to nie tylko, jak oferowali zimną colę w upalny dzień, ale nawet jak sprzedawali lupy, kredki albo nożyczki.
Galletas polacas
Zaskoczeni tym, jak chętnie Argentyńczycy kupują od ulicznych sprzedawców, postanowiliśmy, że sami spróbujemy coś sprzedać. Kupiliśmy płatki owsiane, orzechy i czekoladę, upiekliśmy domowe ciastka i poszliśmy na costanerę – strefę nad wodą blisko naszego domu, gdzie ludzie wypoczywają, piją mate, grają w piłkę itp. Mając koszyk pełen ciastek myśleliśmy, że albo je wszystkie szybko sprzedamy, albo będziemy musieli je wieczorem zjeść sami ;)
Ciastka okazały się być strzałem w dziesiątkę – Argentyńczycy uwielbiają słodycze, a „polskie ciastka według receptury babci Zosi” wzbudziły spore zainteresowanie. Nie tylko wszystkim bardzo smakowały, ale ludzie też byli bardzo ciekawi nas, naszej podróży, Polski i Europy (przy okazji też dowiedzieliśmy się, jak wielu Argentyńczyków ma przodka z Polski). Pierwszą turę 34 ciastek sprzedaliśmy w dwie godziny i w kolejne dni zwiększyliśmy produkcję. Musieliśmy kupić też nowy, znacznie większy koszyk. Zaczęliśmy sprzedawać ciastka w pociągu, który był też najbardziej popularnym miejscem dla lokalnych sprzedawców. Stworzyliśmy regułkę po hiszpańsku, którą zawsze potwarzaliśmy, zachęcając tym do zakupu.
Ciastka sprzedawaliśmy łącznie przez 10 dni – przez ten czas udało nam się zarobić więcej, niż kosztowały nasze loty do Peru i Chile.
Oczywiście, żeby nie było tak kolorowo, nie zawsze spotykaliśmy się z pozytywnym odbiorem. Część sprzedawców zaczęła postrzegać nas jako konkurencję, jeden raz zwrócono nam uwagę, „żebyśmy uważali bo nie jesteśmy u siebie”. Jak się potem okazało, sprzedaż ciastek w pociągu była ryzykowna i mało bezpieczna, ponieważ większość lokalnych sprzedawców była mieszkańcami slumsów, którzy nie mieli wiele do stracenia. Teraz z perspektywy czasu, pomysł wydaje nam się być kompletnie szalony, ale wtedy w Argentynie wydawał się być genialny. Niemniej jednak, było to pozytywne doświadczenie, podczas którego mieliśmy okazję lepiej poznać mieszkańców Buenos Aires i ich zwyczaje, a przy tym pokryć część wydatków dalszej podróży.
DIY – przepis na ciastka owsiane Babci Zosi
Jeżeli sami chcecie spróbować, jak smakowały nasze ciastka i dlaczego cieszyły się takim powodzeniem, to poniżej przedstawiamy przepis. Smacznego!

Składniki
- 2 szklanki płatków owsianych
- 1,5 szklanki mąki
- 2 jajka
- ok. 1/2 szklanki cukru (cukier można zastąpić miodem)
- 100 g roztopionego masła
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- bakalie (rodzynki, posiekane orzechy, żurawina , migdały) - razem ok. 200 g - dwie, trzy duże garście
- ew. gruby, biały lub brązowy cukier do posypania ciastek na wierzchu
- ew. posiekana czekolada do wymieszania z bakaliami
Sposób przygotowania
Bakalie (i czekoladę) posiekać na drobne kawałki. Wszystkie składniki wymieszać w dużej misce łyżką, jeśli masa będzie zbyt gęsta, dodać parę łyżek mleka lub wody.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 160 stopni. Blachę wyłożyć papierem do pieczenie, ciastka nakładać na blachę łyżką, tworząc okrągły kształt. Każde ciastko można posypać grubym cukrem.
Pierkarnik z termoobiegiem: piec dwie blaszki na raz, ok 7-10minut
Bez termoobiegu: po jednej blaszce, ok 10-12 minut
Notatki
Inspiracje na przepis czerpaliśmy z bloga www.niebonatalerzu.blogspot.pl
1 komentarz
Poproszę przepis na ciasteczka :)