Październikowy pobyt w Stanach był połączeniem służbowego wyjazdu do Google, Facebooka i Snapchata i, w dalszej części, pobytu na własną rękę. Pierwszy tydzień spędziliśmy w Sunnyvale – jednym z miasteczek w Dolinie Krzemowej, położonym stosunkowo blisko San Jose i technologicznych gigantów – Google i Facebooka. Pokażemy Wam, jak campusy tych firm wyglądają od środka i na jakie benefity mogą liczyć ich pracownicy. Snapchat co prawda nie leży w Dolinie Krzemowej, ale ciężko o nim nie wspomnieć, choćby ze względu na lokalizację!
Dolina Krzemowa to pasmo miasteczek, campusów i biurowców położonych wzdłuż brzegu Zatoki San Francisco, pomiędzy miastem San Francisco a San Jose w Kalifornii. Swoje siedziby, oprócz Google i Facebooka, mają tu też HP, Intel, Apple, eBay, Netflix i wiele… wiele… wiele innych ;). To chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie na billboardach wzdłuż autostrady reklamują się producenci oprogramowania i różnych narzędzi dla firm internetowych, a nie koncerny spożywcze i sieci komórkowe.
Dolina Krzemowa, ze względu na swoje nietypowe położenie i charakter, ma swoje problemy. Oprócz biur i autostrad wiele tu nie ma, a czynsze w Palo Alto (gdzie ma siedzibę Facebook) czy w niedalekim San Francisco sięgają absurdalnych kwot. Spora część dnia pracowników miejscowych firm jest poświęcona na stanie w korkach. Perspektywa stania w dwugodzinnym, popołudniowym korku nie zachęca do wsiadania w samochód, a firmy ze swojej strony robią wiele, żeby zachęcić pracowników do zostania na campusach jak najdłużej.
Campus Google w Mountain View to olbrzymi teren, obejmujący biura, stołówki, obiekty sportowe i bardziej abstrakcyjne elementy, np. park z wielkimi rzeźbami muffinów ;). Obszar na zewnątrz jest całkowicie otwarty – każdy może przejść się pomiędzy budynkami i zobaczyć, jak wygląda campus.
Po siedzibie najsłynniejszej firmy internetowej można by się spodziewać nowoczesnych, prawie kosmicznych technologii i budynków jak żywcem wyjętych z filmu sci-fi. Nic z tych rzeczy. Budynki wyglądają dość zwyczajnie, a niektóre wręcz na trochę zaniedbane. Po prostu widać, że campus ma już trochę lat.
Czym Google znacznie bardziej imponuje, to benefity dla pracowników. Naprawdę widać, że firma chce przyciągnąć świetnych pracowników i sprawić, żeby czuli się jak u siebie. Brzmi super, ale jednocześnie ciężko się oprzeć wrażeniu, że Google chce, żeby ludzie traktowali campus prawie jak swój dom, a nie tylko jak fajne miejsce pracy. Biorąc pod uwagę, że oprócz Googleplexa (potoczna nazwa campusu) w okolicy wiele nie ma, na pewno jest tu łatwo się zasiedzieć.
Jedna z zasad Google mówi, że żaden pracownik nie może być oddalony więcej niż 25m od jedzenia. Oprócz mniejszych kuchni jest kilka ogromnych stołówek, gdzie w formie bufetu serwowany jest przekrój potraw – od pizzy i burgerów, przez kuchnię azjatycką i latynoską, po desery i kawę w różnych wariacjach. Trzeba przyznać, że mając to wszystko podane na tacy (dosłownie), ciężko jest sobie odmówić tych bardziej fastfoodowych potraw ;). Pracownicy Google mają wszystkie posiłki za darmo, a dwa razy w miesiącu mogą zjeść na campusie kolację z całą rodziną. Kiedy ktoś ma ochotę spalić nadmiar kalorii, może to zrobić na piaszczystym boisku do siatkówki, na jednych z wielu zajęć fitness albo na basenie ze sztucznym nurtem. Do dyspozycji pracowników są również kolorowe rowery Google, na których pracownicy mogą jeździć pomiędzy budynkami na campusie. Tutaj możecie poczytać więcej o benefitach Google (artykuł po angielsku).
Campus Facebooka w Menlo Park ma wyraźnie inny charakter niż ten Google. Tutaj na teren firmy nie można wejść bez identyfikatora, a na obszarze campusu często można spotkać ochroniarzy pilnujących porządku. Facebook ma wyraźnie bardziej designersko-hipsterski charakter, w przeciwieństwie do Google, który sprawia bardziej nerdowe wrażenie. Pracownicy mogą sobie przygotowywać kawę używając sprzętu jak w prawdziwej kawiarni, jedzenie jest darmowe i na naprawdę niezłym poziomie (tutaj fast foodów raczej nie zobaczycie), a wnętrza niektórych stołówek wyglądają jak żywcem wyjęte z modnej knajpy.
Campus przypomina małe miasteczko. W jego centrum jest mały plac, ochrzczony przez firmę jako Hacker Square, gdzie odbywają się eventy i spotkania. Na rogu placu, w budynku z przeszklonym parterem, do niedawna regularne spotkania miał Mark Zuckerberg. Wzdłuż głównej „ulicy” campusu, oprócz biur, jest między innymi pub dla pracowników i kawiarnia z pysznymi lodami. Położony nieopodal głównej części campusu nowoczesny Budynek 20, gdzie w biurze open space pracuje Zuckerberg i większość programistów, ma ogród obejmujący całą powierzchnię dachu.
Firmy z Doliny Krzemowej najwyraźniej lubią tworzyć i pielęgnować różne mity i historie na swój temat i Facebook nie jest inny. Przy wjeździe na campus znajduje się bilbord ze znakiem „Lubię to” (słynny w Internecie ze zdjęć selfie robionych przez turystów). Z tyłu billboardu nadal widać oryginalne logo firmy Sun Microsystems, która miała tu wcześniej swoją siedzibę, a po seriach trudności została wykupiona. Ma ono przypominać pracującym tu ludziom, jak łatwo nawet wielka firma może stracić na znaczeniu bez ciągłych innowacji.
Snapchat
Położony w Los Angeles Snapchat, w przeciwieństwie do dwóch gigantów powyżej, nie ma swojego campusu. Biurowce firmy są porozrzucane w okolicach słynnej plaży Venice. Poszczególne budynki są oddalone od siebie maksymalnie o 15 minut drogi pieszo, a dla każdego pracownika widok oceanu i palm to codzienność. I jak tu się skupić na pracy?! :)
Samych biur nie widzieliśmy, za to budynek przeznaczony na konferencje i spotkania naprawdę robi wrażenie. Jest położony nad samą plażą, o krok od głównego deptaku. Ma kameralną, przyjemną salę spotkań i spory taras, z którego widać całą plażę. Oprócz stołu do posiłków i kanap jest też jacuzzi i miejsce na ognisko. Miało być efektownie (efekciarsko?) – i się udało!